Psiaki

Fif – cztery łapy, a na łapach pies łaciaty

Łaciaty Fif, gdy tylko przed spacerem wyskoczy ze schroniskowego boksu, najpierw rytualnie i namiętnie obszczekuje mijaną klatkę z wielkim czarnym Rajmundem, z którym od zawsze ma na pieńku. Zaraz jednak przypomina sobie o swoim kumplu Dragonie, z którym pomieszkuje po sąsiedzku. Lojalnie wraca i czeka uparcie, aż zobaczy kolegę podążającego za jego ogonem. Odtąd zaczyna się balet na cztery łapy. Dragon zatacza kółka, Fif kreśli linie. Zabawa w kółko i krzyżyk na smycze i uprzęże wyraźnie sprawia im frajdę. Dla dwóch wyprowadzaczy jest to prawdziwe wyzwanie, by cztery planety tego miniukładu słonecznego mijały się względnie bezkolizyjnie…

O ile trajektorie ruchu nie zawsze się zgadzają, oba psiaki są jednomyślne co do koniecznego wspólnego obszczekania każdego mijanego czterołapego. Im mniejszy przeciwnik, tym bardziej są hałaśliwe. Wygląda na to, że Fif potrafi trzymać sztamę tylko z równymi sobie wzrostem, stąd też jego absolutna łagodność wobec człowieka. W swej niechęci do małych przedstawicieli swego gatunku wykazuje natomiast upór godny lepszej sprawy. Odkąd poznaliśmy się jednak bliżej, zaczął uważniej wsłuchiwać się w komendy i częściej zwracać ku opiekunowi ufne, kasztanowe oczy. Fifek ma także jeden słaby punkt, który znacznie ułatwia negocjacje – jest wielkim psim łasuchem. Za talarek parówki (ta waluta zawsze się sprawdza!) posłusznie usiądzie, zareaguje na wołanie, odda znalezioną kość. Przy okazji dobra rada dla każdego opiekuna. Gdy z pyska naszego aniołka chcemy usunąć – dla jego dobra – jakiś znalezione paskudztwo, lepiej uruchomić system wymiany. Nawet psi anioł może pokazać zęby i rogi, gdy zachcemy mu zabrać choćby najbardziej smrodliwą zdobycz, nie oferując nic w zamian:)

Pewnego dnia kłótnia z Rajmundem została raz na zawsze zażegnana. Podczas gdy przebywający w schronisku czarny wielkolud znalazł właśnie swój dom, Fif od trzech lat wciąż wraca do swojej klatki. Po drodze mija pusty już boks rywala, z którym przegrał wyścig o znalezienie własnego miejsca na ziemi.

text: Skundlona, foto: Skundlony

Arek

Gdy przekonuję do weganizmu, mówią mi "Ty ośle"! Gdy proszę, aby nie więzili psa na łańcuchu przy budzie, nazywają mnie baranem i psubratem. Gdy biegam po lesie, słyszę, że jestem brudny jak świnia i czemu tak capię. Przyznaję - w ostatnich latach skundliłem się (dosłownie!), a mój węch wyostrzył się na ludzi, którzy podle traktują zwierzęta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *