Uśmiechnięty Stefan

Nie chcemy Was zwodzić opowieściami o przemiłym spanielu. Stefek to prawdziwe wychowawcze wyzwanie dla doświadczonych, cierpliwych opiekunów. Psiaczek jest bardzo energiczny i pobudzony, co komunikuje wkoło światu skokami, szczekiem i warczeniem, choć po latach spędzonych w schronisku „twórczej” energii jest w nim już coraz mniej.

Kiedyś trudno było uwierzyć, że to małe ciałko potrafi narobić w boksie takiego rabanu. Nie lubił zakładania i ściągania smyczy, przytrzymywania i dotyku, chyba że było delikatnym głaskaniem. Nawet podczas tej ostatniej czynności Stefuś wahał się między przyjemnością a ostrzegawczym warkotem. Niechęć do „obrożowych manewrów” pozostała mu do dziś, ale osoba, której ufa, z zapięciem smyczy nie ma już najmniejszych problemów. Pozostałe mogą zaś go przekonać pysznym łakociem, który – podawany np. z lewej ręki – pozwala go zapiąć ręką prawą;)

Przy obsłudze Stefcia wymagana jest ostrożność, bo jeszcze kilka lat temu potrafił eksplodować niekłamaną agresją. Dziś już stał się przytulakiem, domagającym się głasków i pieszczot, potrafiącym wdrapać się na kolana opiekuna i obsłużyć (bez kagańca!) w ambulatorium. Ale musi ufać, że jest w rękach, które nie zrobią mu krzywdy.

Jego ogromną pasją są piłki, które pięknie przynosi opiekunowi i podaje niemal do ręki. Na spacerach wesoło i energicznie macha ogonkiem zadowolony z tych krótkich chwil wolności i spokojnie mija czworonożnych kompanów, pod warunkiem że ci go nie zaczepiają. Pięknie wykonuje komendę „siad” czy „łapka”, co jest bardzo pomocne w okiełznaniu jego szaleńczych skoków. Nigdy nie opuszcza go dobry humor, który maluje się entuzjazmem na jego spanielim pyszczku, a na widok wolontariusza szaleje (wiadomo!) z radości.

Jeśli lubisz pracować z psiakami i obserwować jak zmieniają się na lepsze, Stefuś czeka na Ciebie, niecierpliwie – jak to on – przebierając łapkami. Jego zegar niestety tyka, a pyszczek pokrywa już siwizna…

Telefon do wolontariusza: 605 437 786

Arek

Gdy przekonuję do weganizmu, mówią mi "Ty ośle"! Gdy proszę, aby nie więzili psa na łańcuchu przy budzie, nazywają mnie baranem i psubratem. Gdy biegam po lesie, słyszę, że jestem brudny jak świnia i czemu tak capię. Przyznaję - w ostatnich latach skundliłem się (dosłownie!), a mój węch wyostrzył się na ludzi, którzy podle traktują zwierzęta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *