Psiaki

Duncan – wielki strachajło

Strach ma wielkie… ciało. A konkretnie 60-kilogramowe ciałko Duncana – ogromnego, puszystego owczarka kaukaskiego, który potrafi przestraszyć się własnego cienia.

Zimą 2021/2022 historią Duncana żył cały Kraków – opowieści o wielkim jak Smok Wawelski psie przemierzającym codziennie kilkudziesięciokilometrowe trasy wokół miasta podawane były z ust do ust, a internet pęczniał od informacji (i legend), gdzie był widziany i w jakim kierunku podążał. Wraz z Dog Alert wielokrotnie ruszaliśmy, czasem nawet o północy, do miejsc, gdzie „właśnie jest!”, ale zwykle odnajdywaliśmy jedynie ślady na śniegu, a pies – niczym duch – rozpływał się w mroku nocy.

W końcu wpadł. W niedzielnie popołudnie, beztrosko meandrując po Krakowie, wszedł na podwórko, gdzie udało się go zamknąć i wreszcie – zjednoczonymi siłami KTOZ i Dog Alert – przetransportować do krakowskiego schroniska. Za Duncanem przyjechało wiele jego internetowych wielbicielek deklarujących adopcję tu i teraz, które uświadamiając sobie, że nie jest to jednak pluszowy miś, wkrótce… rozpłynęły się w niebycie.

A Duncan został. I ukrył się na dobre w budzie. Okazał się bowiem wielkim strachajłą, który przerażony nową sytuacją postanowił niemal dosłownie schować głowę w słomę. Na siku i posiłek wychodził dopiero pod osłoną nocy, gdy całe schronisko spało, a natura nie pozwalała już dłużej zwlekać. Musiało minąć wiele tygodni, gdy Dankuś zrozumiał, że otaczają go przyjaźni ludzie, chcący przychylić mu nieba i niezamierzający uczynić mu niczego złego…

Dziś, po przeszło roku pobytu w schronisku, Duncan jest wesołym, wielkim chłopiskiem o duszy małego szczeniaczka. W boksie baraszkuje, trzymając sztamę ze swoim sąsiadem Ronanem i radośnie witając znajomych przyjaciół, którzy odwiedzają jego pielesze. Na spacery również wyskakuje pełen entuzjazmu, który… jak nożem uciął, znika przy bramce sektora. Tu wraca STRACH. „Czy na pewno chcę tak daleko odejść od mojej bezpiecznej budy?” „Co będzie, jeśli nie będę mógł do niej wrócić?” „Po co jakiś spacer? Przecież już się wysikałem!” „Raz się w życiu wybrałem na wycieczkę i dobrze pamiętam, jak to się skończyło…” Bramka sektora przez wiele miesięcy była granicą, którą panicznie bał się przekroczyć. Nieraz zdarzało się, że zachęcany nawet najpyszniejszymi smaczkami, wyciągał się po nie jak długi, byleby tylko nie przekroczyć tej zaczarowanej bariery. Dziś nareszcie zaczyna rozumieć, że spacer poza sektor nie oznacza koniec świata, a droga powrotna stoi zawsze otworem. Wystraszyć potrafi go jednak cokolwiek – trzaśnięcie zamykanego okna, przelot samolotu, fotograf czający się za krzakiem, niemiłe doświadczenie w jego życiu, a nawet… zwykłe kichnięcie. Czasem po kilku dniach postępu następuje kilka dni regresu.

Nie wiemy, czy rok temu Duncan przypadkowo komuś wymknął się z posesji. A może urósł za duży i ktoś pozbył się problemu, zostawiając go w nieznanym rejonie Polski? Bardzo dziwne jest, że nikt nigdy go nie szukał, a przecież nie jest igłą w stogu siana… Ubiegłoroczna odyseja – pełna strachu, niepewności, głodu i bólu – odcisnęła na duszy Duncana jednak tak mocne piętno, że dziś za żadne skarby nie zamierza opuścić miejsca, w którym czuje się bezpiecznie.

Mimo ogromnej postury Duncan jest psiakiem niezwykle łagodnym i przyjacielskim, niechętnym do zwady, za to skorym do zabawy i czochrania, szukającym bliskiego kontaktu z człowiekiem. Wobec innych psiaków jest z reguły nastawiony pozytywnie i pełen zaciekawienia, ale emocje póki co nie pozwalają mu spokojnie się przywitać, a gdy czuje, że nie panuje nad sytuacją, woli – oczywiście – uciec do swej enklawy.

Choć zawsze dla naszych psów szukamy prawdziwego domu z kanapą, dla Duncana wyjątkowo prosimy jednak o ogród z dobrym płotem i wypasioną budą. Byłoby wspaniale, gdyby miał dostęp do domu, ale pewnie będzie… bał się do niego wejść (choć z czasem… kto wie?). Z góry „dziękujemy” wszystkim, którzy widzą w nim potencjalnego, darmowego stróża. Duncan – jak każdy pies – potrzebuje prawdziwych przyjaciół, nowej rodziny, której stanie się częścią, która zrozumie strachy kłębiące się w jego głowie i nigdy nie zapomni o swym wielkoludzie mieszkającym „na ogrodach”. Być może nigdy nie wyjedzie z nią na wakacje, wybierając pilnowanie swej oazy, ale będzie im wierny i będzie ich kochał do końca swych dni.

Kontakt do wolontariusza: 605437786, 601446752

Arek

Gdy przekonuję do weganizmu, mówią mi "Ty ośle"! Gdy proszę, aby nie więzili psa na łańcuchu przy budzie, nazywają mnie baranem i psubratem. Gdy biegam po lesie, słyszę, że jestem brudny jak świnia i czemu tak capię. Przyznaję - w ostatnich latach skundliłem się (dosłownie!), a mój węch wyostrzył się na ludzi, którzy podle traktują zwierzęta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *