Mistrzowski Dekret

Biegnę, a raczej człapię pod górę, płuca nie mogą złapać oddechu, a serce z piersi wyskakuje. Ryzykując skręcenie kostki na kamieniu, podnoszę zalane potem oczy, by ocenić, kiedy wreszcie skończy się moja gehenna, i wtedy… natrafiam na rozbawiony wzrok truchtającego przede mną Dekreta, który ogląda się za siebie, wyraźnie mi komunikując „Weź, gościu, pospiesz się trochę, bo wstyd mi przynosisz… To mistrzostwa, a nie spacerek!” Łatwo mu tak mówić, gdy ma napęd na cztery łapy! Kocham tego psiaka, ale chyba przyzwoitość wymaga, by nie naśmiewał się z ludzkiej nieporadności…

Dekretowi niełatwo dotrzymać tempa...
Dekretowi niełatwo dotrzymać tempa…

Obok boxu Dekreta w schronisku przechodziłem blisko rok i zapewne nieraz go widziałem, ale nigdy nie zauważałem. No tak, Dekret nie rzuca się w oczy. Ot, typowy mieszaniec – niezbyt wysoki, na dodatek czarny jak smoła (a podobno czarne zwierzęta nie są fajne – że cooo??? Sam mieszkam z dwoma czarnymi jak smoła kotami!), a na dodatek nieco odstraszający równym szeregiem białych kłów ozdabiających jego uśmiechniętą paszczę oraz imponującą muskulaturą rysującą się pod krótkowłosą sierścią. Niezbyt piękny, a na dodatek może być groźny… – myślą pewnie osoby szukające psa do adopcji, bojąc się zbliżyć do kraty. Pozory mylą!!!

Ale sam nie byłem lepszy. Realizując osobistą misję biegania z psiakami kochającymi ruch, mijałem Dekreta, by zająć się brykającymi ze zniecierpliwienia haszczakami i nie dostrzegałem jego rozczarowanego spojrzenia. Nie sądziłem, że to urodzony sportowiec, który pod niepozorną i na dodatek nieco diaboliczną powierzchownością skrywa anielski charakter, ogromną inteligencję i biegowy talent.

Dopiero przypadek sprawił, że wybierając się w październiku 2015 na Mistrzostwa Małopolski w Dogtrekkingu, trafiłem wreszcie na Dekreta. Obawiając się zabierania w duże skupisko psów jednego z moich krnąbrnych haszczaków (każdy z nich ma dziwną przypadłość udowadniania innym, że to on właśnie jest szefem), szukałem partnera o nieco łagodniejszym temperamencie i tak – z polecenia – trafiłem pod jego boks. O przełamywaniu barier nie mogło być mowy, bo Dekret trzyma serce na dłoni łapie. Nić przyjaźni zawiązaliśmy momentalnie i nie zdarzyło się jeszcze, by cokolwiek ją naderwało.

Ja zmęczony, ona szczęśliwy. Na mecie naszego wspólnego startu
Ja zmęczony, on szczęśliwy. Na mecie naszego wspólnego startu

Z karty informacyjnej na boksie Dekreta można dowiedzieć się, że nie ma domu od czerwca 2015 roku. Na początku podobno był bardzo nieufny i warczał na obcych, siedząc wciśnięty w kąt klatki. Dziś rozpiera go radość na widok ludzi, którzy go odwiedzają. Wizyta u niego jest równoznaczna z praniem ciuchów, bo powitalnych uścisków nigdy nie ma końca.

Wyjeżdżając do Myślenic, trochę obawiałem się podróży z nowym kolegą. Psy ze schroniska ekscytują się, gdy wychodzą na spacer, a co dopiero gdy jadą na wycieczkę. Dekret grzecznie jednak położył się na tylnej kanapie i ze stoickim spokojem wytrwał całą podróż. Przed startem w tłumie biegaczy dwu- i czteronogich postraszył kilku w sposób godny faworyta zawodów, a gdy rozległ się sygnał startera, wystrzelił z kopyta, ciągnąc za sobą ołowianą kulę, czyli mnie. Zadaniami podzieliliśmy się na pół: on holuje, a ja próbuje nas nie zgubić w lesie (w dogtrekkingu trzeba nie tylko biec, ale również znajdować punkty wyznaczone na mapie). On swoje zadanie wykonał w 100%, a ja… trochę gorzej, bo nieraz przedzieraliśmy się przez haszcze lub nadrabialiśmy drogę. Wybiegaliśmy jednak to drugie miejsce, choć beze mnie Dekret na pewno byłby Mistrzem. Udowodnił to na podium, usiłując zjeść zwycięzcę. „Teraz? Trzeba było zrobić to przed startem!” – fuknąłem na niego, a on jak zawsze uśmiechnął się do mnie od ucha do ucha.

Na podium I Mistrzostw Małopolski w Dogtrekkingu 2015
Na podium I Mistrzostw Małopolski w Dogtrekkingu 2015

Dekret w skrócie:
– ma mnóstwo energii. Potrzebuje domu z ogrodem lub osoby, która lubi żyć aktywnie
– jest bardzo grzeczny, ale warto zachować czujność. Nie lubi np. dużych psów z długą sierścią i psów ras ostrych. Taką właśnie ma teorię i już.
– jest bardzo pojętny, ale do szkół nigdy nie chodził. Warto więc poświęcić mu czas na naukę i szkolenie.
– w swym skundlonym żywocie nie spotkałem jeszcze większego siłacza. Przy nagłym szarpnięciu bywało, że zwalił mnie z nóg, a raz udało mu się nawet rozerwać metalowe kółko przy smyczy.
– z ludźmi ma podpisany dożywotni dekret o nieagresji i bezwarunkowej miłości. Genialny psiak, który od blisko roku czeka, by ktoś go zauważył.

foto z zawodów w Myślenicach dzięki uprzejmości Sheri On Tour

Dekret mieszka w krakowskich schronisku dla bezdomnych zwierząt. Więcej info: arek@terenowo.pl

Arek

Gdy przekonuję do weganizmu, mówią mi "Ty ośle"! Gdy proszę, aby nie więzili psa na łańcuchu przy budzie, nazywają mnie baranem i psubratem. Gdy biegam po lesie, słyszę, że jestem brudny jak świnia i czemu tak capię. Przyznaję - w ostatnich latach skundliłem się (dosłownie!), a mój węch wyostrzył się na ludzi, którzy podle traktują zwierzęta.

One thought on “Mistrzowski Dekret

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *