Opowieści o triathlonowym szaleństwie
Gdy próbuję czasem tłumaczyć, dlaczego uprawiam triathlon i co mi w się w nim podoba, w oczach mego rozmówcy widzę zwykle rosnące zdziwienie i troskę o stan mojego zdrowia psychicznego. Bo jak kogoś przekonać do dyscypliny sportowej, opowiadając o mordędze, jaką jest trwająca nawet pół doby walka na trasie, opisując doznania z przedzierania się przez fale morza w tłumie innych zdeterminowanych pływaków rozdających na prawo i lewo uderzenia i kopniaki, i deklarując przyjemność z wyprzedzania rywali mimo krańcowego nieraz wyczerpania?
Jako marny mówca na pewno nigdy nie zostanę Apostołem Triathlonu i w tym miejscu również powstrzymam się od pisania ewangelii. W zamian chciałbym Was zaprosić na krótki sens filmowy, który dużo lepiej zobrazuje Wam moją fascynację. Większość wybranych filmów nie jest długa, ale niektóre sceny – ostrzegam – mrożą krew w żyłach (zwłaszcza w dwóch pierwszych wklejkach). Jeśli po drodze nie opuścicie mojej strony i wytrwacie do najdłuższego z filmów, jest szansa, że sami zarazicie się triwirusem lub przynajmniej zaczniecie nieco wyrozumialej traktować moje nieuleczalne już uzależnienie.
1. Historia finiszu Julie Moss na mistrzostwach świata w 1982 obrosła już legendą. Młoda, wysportowana zawodniczka, nie widząc dokładnie na co się porywa, po raz pierwszy w karierze wystartowała na pełnym dystansie Ironmana (3,8 km pływania, 180 km na rowerze, 42,2 km biegu) i długo prowadziła w klasyfikacji kobiet. Aż do ostatniego kilometra… Odwodniony i przeciążony organizm zaczął odmawiać posłuszeństwa, ale siła woli nie pozwalała jej się poddać.
2. Podobną “przygodę” 15 lat później przeżyły dwie zawodniczki Sian Welch & Wendy Ingraham, których rywalizacja, choć sprawia wrażenie slapsticku, jest niezwykłym pojedynkiem determinacji i siły (a raczej jej braku).
3. Jeśli przetrwaliście dwa poprzednie filmy, teraz będzie już nieomal sielankowo… Najpierw zobaczcie “wojnę” dwóch najlepszych triathlonistów lat osiemdziesiątych – Dave’a Scotta i Marka Allena, którzy w 1989 roku na mistrzostwach świata długo walczyli ramię w ramię. Do podobnego starcia triathlonowych tytanów – Chrisa McCormacka i Andreasa Raelerta – doszło w 2010 roku.
4. A teraz bajkowa relacja z Ironmana rozgrywanego w zimnej Norwegii (w którym na pewno kiedyś wystartuję). Norseman ma opinię jednego z najtrudniejszych triathlonów na świecie: nocny skok z barki do lodowatej wody, 180 km jazda po górskich drogach i serpentynach, a na koniec maraton, który kończy się górską wspinaczką na wysokość 1880 m n.p.m. – sama przyjemność, zgodzicie się?
5. A na koniec najdłuższy, ponadgodzinny film (nie przyznam się, ile razy już go widziałem, pedałując w piwnicy na trenażerze), czyli relacja z mistrzostw Świata na Hawajach z 2011 roku – gdzie chciałby wystartować każdy triathlonista, w tym również ja! Znajomość angielskiego wcale nie jest konieczna do zrozumienia fabuły. Jeśli wytrwacie (co najmniej) do 7 min. 15. sekundy, zrozumiecie moje szaleństwo.
Naprawdę dobrze napisane. Wielu osobom wydaje się, że mają odpowiednią wiedzę na poruszany przez siebie temat, ale zazwyczaj tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Muszę wyrazić uznanie za Twoją pracę. Koniecznie będę polecał to miejsce i regularnie odwiedzał, aby przejrzeć nowe posty.