[ZA TĘCZOWYM MOSTEM] Nie taki straszny Oskar

„Stary Oskar mocno śpi, stary Oskar mocno śpi, my się go boimy, na palcach chodzimy, stary Oskar mocno śpi…” – piosenkę tę nasz Oskar po wielokroć usłyszał w czasie pierwszych tygodni spacerów z wolontariuszem, który tym sposobem starał się nawiązać nić porozumienia z posępnym, niedostępnym, pewnym siebie owczarkiem niemieckim z nagła zesłanym przez swą „rodzinę” – po 8 latach wspólnego życia! – za schroniskowe kraty ze względu na swe „niewłaściwe zachowanie”. Nowe otoczenie, nieznani ludzie, zmiana trybu życia spowodowały, że Oskar bardzo dobitnie obwieszczał wszem i wobec – głównie swoim niskim, basowym mruczeniem, ale również raz używając zębów – swe ogólne niezadowolenie, a jednocześnie obawę przed nawiązywaniem nowych, narzucających się mu znajomości. Ostatecznie jednak długie, spokojne spacery okraszone pieśniami na różną nutę i z różnych stuleci (podobno nawet Bogurodzicę miał okazję wysłuchać) sprawiły, że chmurny na pierwszy rzut oka starzec otworzył się, ujawniając swe mądre, łagodne oblicze (choć istnieje teoria, że jego wewnętrzna przemiana nastąpiła z wyrachowania – Oskar uznał, że stając się bardziej „obsługiwalny”, przestanie być katowany wątpliwej jakości trelami).

Oskar sporo już w swym życiu przeżył, widział i poznał. O ludziach nie ma wyrobionego najlepszego zdania, stąd na zaskarbienie sobie jego przyjaźni potrzeba czasu i wytrwałości. Gdy już zaakceptuje nową znajomość, staje się prawdziwym, lojalnym kumplem, który „po szczenięcemu” podskakuje w boksie, radując się ze spaceru, który go czeka. Nie jest jednak typem przytulaka – należy szanować wyznaczone przez niego granice bezpieczeństwa, a ewentualne czynności pielęgnacyjne wykonywać za jego wiedzą i zgodą. Wszelki pośpiech, raptowność czy lekkomyślność mogą mu się nie spodobać, co jest całkiem zrozumiałe – jest w końcu starszym, szanującym się jegomościem.

Na Oskara patrzymy z rosnącym smutkiem, bo od wielu miesięcy nikt o niego nie zapytał, a psy w jego wieku, określane na dodatek jako „charakterne” często nie doczekują adopcji. W schronisku znalazł się jednak z winy człowieka, a nie swojej – dziś jego sytuacja powoli zaczyna wyglądać na beznadziejną. On jednak nie traci ducha życia i dobrego humoru – ze swojego boksu, często dostojnie wylegując się, obserwuje ze stoickim spokojem schroniskową wrzawę, a na spacerach kroczy pełen werwy, od czasu do czasu rzucając mądre spojrzenie na swego towarzysza niedoli. Bardzo chcielibyśmy, aby zainteresowały się nim osoby posiadające doświadczenie w życiu z dużymi psami, które miałyby czas i potrafiłyby się z nim dogadać, dając mu szansę dożyć sędziwej starości u swego boku. Oskar zasłużył na to.

Kontakt do wolontariusza: 605 437786 (Arek)

Arek

Gdy przekonuję do weganizmu, mówią mi "Ty ośle"! Gdy proszę, aby nie więzili psa na łańcuchu przy budzie, nazywają mnie baranem i psubratem. Gdy biegam po lesie, słyszę, że jestem brudny jak świnia i czemu tak capię. Przyznaję - w ostatnich latach skundliłem się (dosłownie!), a mój węch wyostrzył się na ludzi, którzy podle traktują zwierzęta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *