Husky: resocjalizacja

Długi majowy weekend był znakomitą okazją do ponownego spotkania krakowskich północniaków oraz ich ludzi. Tym razem miejsce zbiórki Karina wyznaczyła „przy żubrze”, czyli w samym środku Puszczy Niepołomickiej – z Krakowa było więc niedaleko i niekłopotliwie. W porównaniu do wyprawy na Turbacz również nasza wycieczka miała charakter bardziej rekreacyjny i towarzyski.

W Gorcach czasem trudno było pogadać, bo albo sapaliśmy, człapiąc pod górę, albo łapaliśmy pion podczas schodzenia w dół. W Niepołomicach zaś trasa była równa jak na stół, będąc idealnym podłożem do konwersacji na przeróżne tematy. Oczywiście – cóż za niespodzianka! – najwięcej rozmawialiśmy o naszych psach i pewnie gdybyśmy nawet zabłądzili i chodzili przez cały dzień, usta by nam się nie zamykały. Bo co ogon – to historia.

Na wycieczkę porwaliśmy ze schroniska nasze cztery haszczaki (Chorwata, Sybera, Kła i Dragona) oraz – tradycyjnie w roli niezmordowanego wodzireja – Lakiego. Na miejscu mieliśmy okazję poznać (lub odnowić znajomość) z Balto, Karlem, Lati i Magią, które kiedyś również nie miały swoich własnych domów, a dziś stanowią oczko w głowie swoich opiekunów.

Chorwat i Balto
Chorwat i Balto – dwa bratanki

Ideą, która przyświeca wyprawom Krakowskich Północniaków, jest dostarczenie rozrywki i solidnej porcji ruchu bezdomnym psiakom, które na co dzień pędzą smutny, monotonny żywot, ale również ich socjalizacja z innymi czworonogami po to, by przygotować je do życia poza schroniskiem. Plan… działa! Wystarczy spojrzeć na zdjęcia, na których dwaj najwięksi rozbójnicy: Chorwat i Balto zgodnie kroczą obok siebie. Oczywiście nie będziemy zakłamywać rzeczywistości, milcząc o kilku scysjach, które nie są niczym niezwykłym w przypadku psów husky. Niektóre z nich po prostu muszą położyć łapę na koledze, pokazując, kto tu rządzi. A gdy „koledze” to się nie spodoba, dochodzi czasem do awantur. Liczymy na to, że im częściej będziemy się widywać, tym więcej przybędzie im manier i ogłady.

Haszczaki to również znani uciekinierzy, którzy podobno korzystają z każdej okazji, by czmychnąć na łono natury. Choć spotkałem już przypadki, które całkowicie przeczą tej teorii, muszę przyznać, że historia Karla rozbawiła mnie do łez. Okazało się, że jest on prawdziwym automaniakiem, który w samochodzie najchętniej by zamieszkał. Gdy – już po opuszczeniu schroniska – wyswobodził się kiedyś z szelek na spacerze, przez kilka godzin nie pozwalał się złapać, do momentu aż… nie zobaczył otwartych drzwi w aucie, do którego natychmiast wskoczył. W Puszczy Niepołomickiej wszyscy dziarsko trzymaliśmy smycze w rękach, bo wystarczyła wiewiórka na horyzoncie, aby nasze psiaki wyrywały się do gonitwy.

Spacer rozwiał wreszcie moje wątpliwości związane z karmieniem psów biegających, co obarczone jest ryzykiem skrętu żołądka. Kiedy podawać ostatni posiłek przed biegiem? Czy należy karmić psa podczas zawodów na trasie o długości kilkudziesięciu kilometrów? Na te tematy mogłem porozmawiać z Michałem, dyplomowanym lekarzem weterynarii, który parę lat temu adoptował Lati. Zapamiętajcie – jeśli planujecie długi bieg z psem np. w zawodach, najlepiej jest ostatni posiłek podać mu dzień wcześniej, aby w nocy organizm zdążył go strawić. Dawka energetyczna, którą wówczas otrzyma, powinna spokojnie wystarczyć mu na całą aktywność ruchową. W jej trakcie można podawać mu tylko smaczki i to w ilości bardzo ograniczonej, pamiętając oczywiście o swobodnym dostępie do wody (naszym północniakom najbardziej smakuje ta z potoków i kałuży, ale w plecaku warto trzymać rezerwę w bidonie). Po zakończonym wysiłku fizycznym należy pozwolić psu przez dłuższy czas  odpocząć (bardzo obfity posiłek również nie jest wskazany). Ufff, wolny od obsesji wreszcie będę spał i biegał spokojnie!

Puszcza Niepołomicka wszystkim tak się spodobała, że prawdopodobnie jeszcze w maju ponownie wybierzemy się, by po niej spacerować. Tym razem dalej i dłużej. Zapraszamy wszystkie północniaki z Krakowa i okolic!

Arek

Gdy przekonuję do weganizmu, mówią mi "Ty ośle"! Gdy proszę, aby nie więzili psa na łańcuchu przy budzie, nazywają mnie baranem i psubratem. Gdy biegam po lesie, słyszę, że jestem brudny jak świnia i czemu tak capię. Przyznaję - w ostatnich latach skundliłem się (dosłownie!), a mój węch wyostrzył się na ludzi, którzy podle traktują zwierzęta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *